wtorek, 22 maja 2012

Człowiek ułomny...


  Chciał słyszeć jego głos mówiący tylko i wyłącznie do niego. Był jak narkotyk. Więcej i więcej. Gdy go nie było, była tylko rozpacz. Z całego serca pragnął by prowadził go po drodze, trzymając za ręce. Razem plewić zło i podążać ku niebu złocistemu. Ludzie powstaną, a śmierć zejdzie z piedestału. To kraina utopii. To senne miraże. Będzie ich cieniem, który sprowadzi ich dusze do mrocznego świata. Będzie blisko. Będzie obok słuchając ich krzyków i jęków cierpienia. Dla wielu życie jest tylko życiem, czułe słowa nie są w ich stylu. Pragną pieniędzy, pragną przemocy. Destrukcja. To on jest destrukcją. Jego myśli, jego pragnienia to znieczulenie bólu, który odczuwa. Czasami czuje smutek i gorycz, że musi żyć samotnie w tym chorym, przekręconym świecie. Czasami zapłacze gdy zapala świecę nad jej grobem. Odebrano mu ją,połowę jego życia, która kiedyś mówiła - I będziemy razem. I będziemy razem. W niebie czy też w piekle.
 Teraz miłość to dla niego martwe słowo, zamknięte gdzieś na dnie jego umysłu. Radość i smutek są bowiem jak dwa żywioły i on nic na to nie może poradzić.
Czas nie chce zagoić jego ran. Stały się przekleństwem. Ręce drżą w poczuciu winy gdy trzyma nicość w swoich ramionach. Kiedyś czuł i dotykał. Kiedyś... Dziś to takie odległe. Wciąż musi wybierać aż do skraju wieczności, która jest rajem. Zimny na czyjeś krzywdy. On, który nazywa się Człowiek. On, człowiek stworzony przez boga, grzeszy bo jest ułomny. Jest bólem, wciąż bardziej przewlekłym. Jest koszmarem, który  zabija. Może gdy będzie umierać, ktoś powie - On był młody, ale uczucia były wnętrzem zranionym.
Jest piekłem własnego sumienia, swoim jedynym przyjacielem. Nie potrzebuje życia wśród nich. To on wybiera to co nastąpi. Agonia jest w toku. Sponiewierani i zdradzeni idziemy ku niemu. On wyłoni się z mgły zapomniany od wieków.